Rosja - daleka czy bliska ?

Listopad rozpoczynamy uroczystością Wszystkich Świętych i nasze kroki kierujemy na cmentarze, nasze myśli do tych, którzy odeszli. Moja podróż do Rosji była naznaczona także ich obecnością. W tym roku przypada 70 rocznica zbrodni katyńskiej. Zbrodni, o której pamięć nigdy nie została pogrzebana, ale i prawda do końca odkryta.




O Pani moja, Święta Maryjo !
Twojej łasce, osobliwej straży i miłosierdziu Twojemu, dzisiaj i każdego dnia i w godzinę śmierci mojej, duszę i ciało moje polecam. Wszystkie nadzieje i pociechy moje, wszystkie uciski i dolegliwości, życie i koniec życia mojego Tobie poruczam, aby przez zasługi Twoje wszystkie uczynki moje były sprawowane i rządzone według Twojej i Syna Twojego woli.
Amen.

Totus Tuus Ł.


Zamiar wyjazdu do Rosji zrodził się dość dawno. Wielki kraj, z którym łączy nas Polaków wspólna historia, jakże często bolesna i do głębi rozdzielająca. Choć obok siebie, mało się znamy... pamiętam żołnierzy radzieckich stacjonujących w naszych lasach, Rosjan handlujących na bazarach kilkanaście lat wstecz. 10 kwiecień - tragedia na lotnisku w Smoleńsku, muszę jechać. Na miarę moich możliwości i wolnego czasu przygotowałem się do podróży. Tak ułożyłem plan, aby po odwiedzeniu cmentarza w Katyniu resztę czasu przeznaczyć na zwiedzanie i poznanie Rosji, która w głębi serca jest mi jakoś bardzo bliska ... , bo choć zdeptana przez komunizm ... , wiem, że to Matka Boża nauczyła mnie i to od Niej nauczyłem się kochać Rosję.
Wyjechałem 11 czerwca. Najpierw do Krakowa po paszport z wizą i już wieczorem byłem w Lublinie. Na cmentarzu przy ul. Lipowej odwiedziłem grób śp. o. M. A. Krąpca, dominikanina. Następnego dnia zatrzymałem się w Kruszynianach. Mieszkają tam Tatarzy osiedleni jeszcze przez Jana III Sobieskiego, zobaczyłem cmentarz muzułmański i meczet. Islam znaczy pokój i zawsze ubogacające jest spotkanie w prawdzie drugiego człowieka, też innej religii i kultury. Później obiad, oczywiście kuchnia tatarska i wieczorem byłem w Wilnie. Przez kilka dni mieszkałem w hotelu niedaleko Ostrej Bramy, blisko Matki. Czas na modlitwę, przemyślenia i zwiedzanie. Piękne miasto, polska i litewska kultura są jego wielkim bogactwem, szkoda, że czasami się antagonizują. Spotkałem znajomych i miło także było porozmawiać z nowo poznanymi osobami, jak z kwiaciarką przed cmentarzem na Rossie gdzie spoczywa matka Józefa Piłsudskiego i jego serce w jednej mogile, jakby w domu rodzinnym. Odwiedziłem ks. Józefa Obrembskiego w Mejszagole. Obiecałem, że jak pojadę do Rosji to wstąpię. Nie za długie spotkanie, ks. Józef odpoczywał, ale przyjął mnie bardzo serdecznie. Obchodził w tym roku 104 urodziny i 78 rocznicę święceń kapłańskich. Obdarował mnie paroma książkami biograficznymi, w zamian zostawiłem płytę z pieśniami o Matce Bożej w wykonaniu zespołu '' Śląsk ". Zwiedziłem Troki, później wieża telewizyjna. Menu w restauracji w języku polskim, co się rzadko zdarza. Jest to ważne miejsce dla Litwinów. Tu ginęli odzyskując wolność, zresztą musi to być ważne miejsce dla nas wszystkich. Zginęli tutaj ludzie w starciu z upadającym systemem komunistycznym, który po raz kolejny pokazał swoją twarz - śmierć. Przez następne dni chodziłem po Wilnie m. in. śladami św. siostry Faustyny, którą szczególnie zaprosiłem do tej podróży. Piękny jest kościół św. Piotra i Pawła, trzeba w nim być.
17 czerwca rano nie mając wizy na Białoruś pojechałem przez Łotwę do Rosji. Po paru godzinach na przejściu granicznym jadę w kierunku Smoleńska. Droga dość dziurawa, ale u nas także się takie zdarzają. Udało mi się wyprzedzić duże stado krów idące jej całą szerokością. Wielkie przestrzenie, na których biegały konie jakby ich nikt nie pilnował i niczym były ograniczone. Dojeżdżam do płatnej drogi. Jest o wiele lepsza i można szybciej jechać a nie znając topografii terenu często zaskakiwał mnie widok jezior, rzek czy lasów ciągnących się dziesiątkami kilometrów. Wieczorem jestem na miejscu i po drobnym nieporozumieniu w hotelu udało mi się zakwaterować. W piątek jadę na cmentarz do Katynia. Pytany o drogę Rosjanin dokładnie wytłumaczył mi gdzie jest Memoriał Katyń. Przed ołtarzem na cmentarzu modlitwa i wielka zaduma ... dużo pytań do Pana Boga i szukanie odpowiedzi w Krzyżu Chrystusa. W muzeum można zobaczyć zdjęcia i przedmioty znalezione podczas ekshumacji, dowiaduję się jak dojechać na lotnisko gdzie miała miejsce katastrofa lotnicza, w której zginął prezydent Lech Kaczyński.
Smoleńsk to typowe rosyjskie miasto, tak sobie go wyobrażałem. W sobotę jadę do Moskwy, wielka metropolia i bardzo dużo samochodów. Rosjanie jeżdżą szybko co i mnie się podobało. Udało mi się znaleźć nocleg po przystępnej cenie. Rano po mszy św. byłem na wyborach w naszej ambasadzie. Później na Plac Czerwony, trzeba zobaczyć trochę tego dużego miasta w towarzystwie dobrej pogody. Kreml się przedstawia okazale. Kilka cerkwi, w jednej była sprawowana liturgia. Zatrzymałem się przed mauzoleum i z czystym sercem, o które prosiłem w Katyniu pomodliłem się o miłosierdzie Boże dla Lenina. W takiej modlitwie zaczyna się rozumieć o czym w swoim wierszu pisał Adam Mickiewicz ..." piekłu ofiarę wydrzeć ". Po południu wyjeżdżam do Sankt Petersburga. Trasę rozłożyłem na dwa dni, zatrzymując się w Ostaszkowie położonym nad pięknymi jeziorami. W cerkwi obraz Matki Bożej Częstochowskiej przywieziony przez delegację prawosławną jeszcze nie jest wystawiony, jest przygotowywana specjalna kaplica dla niego. Na cmentarzu spotykam Rosjanina. Przyszedł na grób swojego syna, niedawno zmarłego. W rozmowie dowiaduję się, że był w moim wieku. Z Ostaszkowa trochę zawracam ok.170 km na cmentarz w Miednoje. Tutaj spoczywają w większości policjanci zamordowani w 1940 r. Jest także część polska i rosyjska, jak w Katyniu. W muzeum wystawa m. in. dokumentów i fotografii jak komunizm " ustanawiając raj na ziemi " walczył nawet z dziećmi.
Po południu ruszam w drogę mocno zatłoczoną tirami. Dzwonię do seminarium i miło było usłyszeć siostrę mówiącą po polsku, łatwiej mi było wytłumaczyć moje opóźnienie, i że na miejscu będę około 24.00, ale to okres białych nocy więc jest widno. Sankt Petersburg to piękne i wielkie miasto, Wenecja północy z licznymi kanałami. Nie tak dawno obchodzono jego 300-lecie. Sam Ermitaż można zwiedzać całymi tygodniami a ja miałem tylko parę dni, ale warto było tam pojechać i na pewno jeszcze kiedyś tam wrócę. Kontemplując Boga w malowniczych cerkwiach z pięknym i bogatym ikonostasem i w kościołach jak św. Katarzyny czy Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny obok seminarium można sercem oglądać eschatologiczną jedność. W piątek już wracam. Ogromna burza ciągnąca się przez kilkadziesiąt kilometrów udaremniła mi zobaczenia letniego pałacu Peterhof z kaskadami fontann. Poprzez Estonię i Łotwę dojeżdżam do Wilna. Zatrzymuję się na nocleg i następnego dnia jestem już w domu.
Ukraina także jest piękna, ale to może innym razem.
Kategoria: , 1 komentarze

1 komentarze:

Łukasz pisze...

Wspaniała podróż! Gratuluje pomysłu i realizacji. Mnie osobiście do Rosji nie ciągnie, ale te Kryszyniany to może kiedyś odwiedzę.
Do Wilna też kiedyś muszę się wybrać, bo kiedy tam byłem na jeden dzień to nie udało się nawet dojść na cmentarz na Rossie.
Czekam też na relacje z Ukrainy, gdzie się też chętnie wybiorę.

Prześlij komentarz

Przyłącz się do dyskusji!