W Beskidzie Sądeckim

Piękne i łagodne Beskidy. Widoki na majestatyczne Tatry. Wspaniała przyroda, a w dole uzdrowisko. To ciąg dalszy relacji na temat jednego dnia z urlopu spędzonego w Szczawnicy. Po dostaniu się do schroniska pod Bereśnikiem ruszamy na Dzwonkówkę, dalej na Prehybę, po czym wracamy  z powrotem do Szczawnicy.



To kontynuacja rozpoczętej już relacji. Jesteśmy już przy schronisku pod Bereśnikiem. Dotarliśmy tutaj żółtym szlakiem ze Szczawnicy. Mimo, że znajdujemy się zaledwie na wysokości poniżej 843 m n.p.m. (tyle ma Bereśnik) to widoki są imponujące. Możemy stąd podziwiać Pieniny oraz Tatry. Wyciągamy aparaty i robimy cudowne zdjęcia.

Idąc żółtym szlakiem w kierunku Dzwonkówki, dochodzimy po chwili na Bereśnik, a przynajmniej tak nam się wydawało (była tabliczka), bo właściwie szlak przechodzi obok szczytu, a nie przez szczyt. Jeszcze niecała godzina i jesteśmy na skrzyżowaniu szlaków żółtego z czerwonym Głównym Szlakiem Beskidzkim. Na chwilę idziemy w lewo by zdobyć Dzwonkówkę. Dalej szlak prowadzi do Krościenka nad Dunajcem, ale my po zdobyciu Dzwonkówki wracamy do skrzyżowania szlaków. Dalej idziemy do przełęczy Przysłop gdzie znajdują się liczne zabudowania. Odtąd szlak pnie się w górę.  

W takich górach nie byłem już dawno i las, przez który przechodziliśmy wydał mi się wręcz miejscami dziką puszczą. To oczywiście dlatego, że w Beskidzie Śląskim czyli górach, w których jestem najczęściej, takich lasów nie widziałem. A może to dlatego, że tak zwyczajnie mi się podobało. Po długiej wędrówce dotarliśmy do schroniska na Prehybie. Do środka nie udało się dostać, ale możliwość zamówienia ciepłego posiłku byłą na zewnątrz. 

Tutaj widok na Tatry jest także piękny. Niedużo dzieli nad od najwyższego szczytu Beskidu Sądeckiego czyli Radziejowej, ale tego dnia szczyt ten nie zostanie przez nas zdobyty, ponieważ zaraz musimy wracać już do Szczawnicy. Wracamy niebieskim szlakiem schodząc cały czas w dół. Do Szczawnicy dochodzimy mijając wcześniej po drodze Sewerynówkę, gdzie dojeżdża C.K. Ciuchcia oraz wodospad "Zaskalnik". Tak kończy się ten męczący, ale wspaniały dzień w górach.


0 komentarze:

Prześlij komentarz

Przyłącz się do dyskusji!